Horror w łódzkim hipermarkecie Tesco. Poniżana przez swoich szefów pracownica sklepu Anna M. (34 l.) nie wytrzymała tej presji. Załamana psychicznie nieludzkim wyzyskiem kobieta schowała się za półkami z towarem i podcięła sobie żyły.
Wolała umrzeć, niż znosić codzienne upokorzenia i wyzysk. Na szczęście została w porę odratowana.
Anna M. to drobna, samotna kobieta z potężnym bagażem doświadczeń. Od czasu, gdy jej rodzice umarli, została sama jak palec. Gdy dwa lata temu przyjęto ją do pracy w hipermarkecie Tesco w domuhandlowym Galeria Łódzka, myślała, że złapała Pana Boga za nogi.
- Biedna jestem jak mysz kościelna. Potrzebowałam pieniędzy na utrzymanie. Nie dostawałam wiele - ledwie nieco ponad 800 złotych miesięcznie, ale dla mnie każda złotówka się liczy - opowiada.
Za te marne grosze harowała jak wół jako pracownica działu chemicznego. Przerzucała ciężkie towary z półki na półkę, zmieniała wystrój sklepu, przenosiła nawet regały, jeżeli szef zarządził przebudowę. I była na każde zawołanie swojej przełożonej Danuty P. (40 l.), która zlecała jej dodatkową pracę po godzinach. Oczywiście, za harówkę w nadgodzinach nie dostawała ani grosza.
- To było ponad moje siły - zwierza się pani Anna. - Bałam się jednak sprzeciwić, bo bardzo zależało mi na tej pracy. I moi szefowie zaczęli to wykorzystywać - opowiada nieszczęsna kobieta.
Tak zaczęło się jej piekło. Codzienne docinki szefów, kąśliwe uwagi, straszenie zwolnieniem, presja i coraz większe wymagania. W czwartek pani Ania po pracy szykowała się już domu. Zadowolona, że ma już za sobą kolejny dzień koszmaru. Nagle usłyszała słowa swojej szefowej, Danuty P.: "Przerzuć jeszcze ten towar na tamte regały". To zdanie wystarczyło, żeby w kobiecie coś się złamało. Złapała ostry jak brzytwa nóż do rozpakowywania towarów i weszła między regały.
- Nie chcę już żyć. Nie chcę już pracować w takich warunkach - wyszeptała i podcięła sobie żyły. Na szczęście ktoś z pracowników zauważył krwawiącą koleżankę i wezwał pogotowie. Lekarzom udało się uratować jej życie.
Jej desperacka próba samobójcza poraziła niczym piorun wszystkich pracowników Tesco. - Jestem wstrząśnięta, to dla nas ogromny szok! - mówi Elżbieta Fornalczyk (47 l.), szefowa związku zawodowego w tyskim Tesco. Ta weteranka wojen z zarządem sieci przyznaje, że warunki, w jakich ludzie pracują w tych sklepach, są skandaliczne. - W wielu miejscach prawa pracownicze są brutalnie łamane. Pracownicy są inwigilowani, sprawdza się ich na każdym kroku, tego nie da się wytrzymać. Dlatego boję się o tych ludzi - dodaje pani Elżbieta.
Leżała we krwi
Danuta Korcz (50 l.), rzecznik prasowy łódzkiego pogotowia:
- Otrzymaliśmy wezwanie do tego sklepu 19 czerwca. Na miejscu znaleźliśmy kobietę z okaleczoną, zakrwawioną ręką.
Tesco: to jej sprawa osobista
Przemysław Skory (35 l.), rzecznik prasowy sieci Tesco:
- Jest nam bardzo przykro z tego powodu. Przyczyny zachowania tej pani są prawdopodobnie osobiste, ponieważ pani Ania jest osobą bardzo wrażliwą. Chcemy jej pomóc.
Anna M. to drobna, samotna kobieta z potężnym bagażem doświadczeń. Od czasu, gdy jej rodzice umarli, została sama jak palec. Gdy dwa lata temu przyjęto ją do pracy w hipermarkecie Tesco w domuhandlowym Galeria Łódzka, myślała, że złapała Pana Boga za nogi.
- Biedna jestem jak mysz kościelna. Potrzebowałam pieniędzy na utrzymanie. Nie dostawałam wiele - ledwie nieco ponad 800 złotych miesięcznie, ale dla mnie każda złotówka się liczy - opowiada.
Za te marne grosze harowała jak wół jako pracownica działu chemicznego. Przerzucała ciężkie towary z półki na półkę, zmieniała wystrój sklepu, przenosiła nawet regały, jeżeli szef zarządził przebudowę. I była na każde zawołanie swojej przełożonej Danuty P. (40 l.), która zlecała jej dodatkową pracę po godzinach. Oczywiście, za harówkę w nadgodzinach nie dostawała ani grosza.
- To było ponad moje siły - zwierza się pani Anna. - Bałam się jednak sprzeciwić, bo bardzo zależało mi na tej pracy. I moi szefowie zaczęli to wykorzystywać - opowiada nieszczęsna kobieta.
Tak zaczęło się jej piekło. Codzienne docinki szefów, kąśliwe uwagi, straszenie zwolnieniem, presja i coraz większe wymagania. W czwartek pani Ania po pracy szykowała się już domu. Zadowolona, że ma już za sobą kolejny dzień koszmaru. Nagle usłyszała słowa swojej szefowej, Danuty P.: "Przerzuć jeszcze ten towar na tamte regały". To zdanie wystarczyło, żeby w kobiecie coś się złamało. Złapała ostry jak brzytwa nóż do rozpakowywania towarów i weszła między regały.
- Nie chcę już żyć. Nie chcę już pracować w takich warunkach - wyszeptała i podcięła sobie żyły. Na szczęście ktoś z pracowników zauważył krwawiącą koleżankę i wezwał pogotowie. Lekarzom udało się uratować jej życie.
Jej desperacka próba samobójcza poraziła niczym piorun wszystkich pracowników Tesco. - Jestem wstrząśnięta, to dla nas ogromny szok! - mówi Elżbieta Fornalczyk (47 l.), szefowa związku zawodowego w tyskim Tesco. Ta weteranka wojen z zarządem sieci przyznaje, że warunki, w jakich ludzie pracują w tych sklepach, są skandaliczne. - W wielu miejscach prawa pracownicze są brutalnie łamane. Pracownicy są inwigilowani, sprawdza się ich na każdym kroku, tego nie da się wytrzymać. Dlatego boję się o tych ludzi - dodaje pani Elżbieta.
Leżała we krwi
Danuta Korcz (50 l.), rzecznik prasowy łódzkiego pogotowia:
- Otrzymaliśmy wezwanie do tego sklepu 19 czerwca. Na miejscu znaleźliśmy kobietę z okaleczoną, zakrwawioną ręką.
Tesco: to jej sprawa osobista
Przemysław Skory (35 l.), rzecznik prasowy sieci Tesco:
- Jest nam bardzo przykro z tego powodu. Przyczyny zachowania tej pani są prawdopodobnie osobiste, ponieważ pani Ania jest osobą bardzo wrażliwą. Chcemy jej pomóc.
JEŻELI DOCHODZI DO TAKICH SYTUACJI , A JAK WIEMY NIE SĄ TO PRZYPADKI ODOSOBNIONE NALEŻY WZIĄĆ TO DRODZY PAŃSTWO W SWOJE RĘCE I POKAZAĆ JAK NALEŻY POSTĘPOWAĆ Z CHAMSTWEM , ABY RAZ NA ZAWSZE ZAKOŃCZYĆ NIEWOLNICTWO !